Kiedy osiądzie już gniew
Jak szron na zieleni
Kiedy rozrośnie się krzew
Bezkresnej nadziei
Rozpocznie się gra
O nowy etap, o szlak nowej drogi
Nie zazna widoku dnia
Ten komu teraz podwiną się nogi
Zbyt prosto
Było by uciec od przeznaczenia
Z kolejną wiosną
Oczekiwać podmuchu zbudzenia
Przez dziewięć miesięcy
Usypiać smutek by się nie ujawnił
Tabletki w kolorach tęczy
Których termin i tak się przedawnił
Niech zaśnie na zawsze
Skoro dobrze jest ukrywać braki
Życie jest ciekawsze
Kiedy można rozróżniać smaki
Od teraz będę często
Podlewał krzew bezkresnej nadziei
By rozrastał się gęsto
A pociąg miłości, już nigdy się nie wykolei